niedziela, 8 maja 2016

Kolejna majówka w Izerach.

Fioletowymi kropkami zaznaczyłem trasę.

     Po wczorajszym Zajęczniku pogoda zdecydowanie się poprawiła, deszcz zniknął, chmury się przerzedziły, naładowaliśmy się więc energią i ruszyliśmy w trasę. Zaczęliśmy z
Myśliwskiej Chaty,
Podpychać też można z uśmiechem.

czyli samego końca ulicy Izerskiej w Czerniawie Zdroju (za dolnym wyciągiem kolejki gondolowej). Od razu na dzień dobry jeden z najciekawszych podjazdów w Polsce według tego rankingu: http://www.altimetr.pl/najtrudniejszy-podjazd-w-polsce.html czyli Katorga (http://www.altimetr.pl/stog-izerski.html). Nie wiem, jeden gość mi powiedział, że z nadwagą podjedzie to na raz szosą z dużymi blatami. Ok.
Najgorsza część Katorgi za nami. Za zakrętem pewnie będzie z górki...

Ja górakiem musiałem stawać dosyć często w pierwszej fazie czyli do nawrotu. Ale w sumie całość pokonałem pedałując więc jestem szczęśliwy.

... niekoniecznie.


Widoczność całkiem całkiem.

Katorga doprowadza nas do schroniska na Stogu Izerskim, wjeżdżamy na górę , mijamy budynki i jedziemy na szczyt (1105m n.p.m.), mijamy maszt i mamy zajeb*stą ścieżkę w dół, żółty szlak na 

Nie każdy lubi jak jest pod górkę :)
Taka sytuacja.

mapie, piękny, długi techniczny zjazd. Świetny, w całości do przejechania. Ludzi mało bo już po majówkach więc jest fajnie. Ścieżka kończy się na Łączniku (1059m n.p.m.)

Zjazd ze stogu kończy się w sposób cywilizowany.
 A to chyba zdjęcia z tej końcówki.

stąd kierujemy się na Smrk (1124m n.p.m). Trzeba podjechać, jako że padało jedziemy potokiem, jest kamieniście i lekko pod górę ale bardzo przyjemnie całą drogę można przejechać - super, jestem mile zaskoczony. 

Zatrucie pokarmowe - gdyby nie to M na pewno na tym zdjęciu siedziałaby na siodełku.

Nie ma wstydu, K nie miał rozwolnienia, a też podpychał;)

Ważne, że jest uśmiech :)


K chyba to czyta, bo wziął się w garść...

Na górze trochę szutru i w prawo na wieżę widokową. Jakieś fotki i wracamy tą samą drogą do Łącznika. Ten przyjemny podjazd potokiem teraz jest świetnym szybkim kamienistym zjazdem. 


Zuch dziewczyna :)



:*

Widok z góry na jedyny napotkany Toy Toy.



Widok z wieży widokowej na Smrku w stronę Czech.

 A tu w stronę Polski.

Dupa mokra, jest zabawa. Z Łącznika skręcamy w żółty szlak, Drogę Borowinową. Ta ścieżka jest równie konkretna jak zjazd ze Stogu.

Jest dobrze...

...więc jedziemy.

Techniczna, kamienisto-błotno-korzenno-zajebista ścieżka. Do przejechania prawie w 100%, gdzieś na tam po drodze ścieżka wpada w wąwóz i trzeba 3m rower przenieść, zdecydowanie warto. Trzeba też się liczyć z paroma podpórkami, a miejscami łatwo zostawić buta w zwodniczej trawie - przednie koło zapada nam się po piastę, podpieramy się nogą i but zostaje w bagnie. Proste. 

Najważniejsze, że buty są tu gdzie stopy.

Mówiłem, że jest pięknie?

A, że jedziemy?

Dolatujemy do leśnej drogi zaznaczonej na mapie jako Droga Graniczna, tą droga kawałek w prawo, i ostro w lewo i znów epicki zjazd Borowiną (w tym momencie, na początku są właśnie owe bagna, warto je przejechać mocno pedałując, bo potem jest już tylko lepiej, kamienie, korzenie, płynąca całą szerokością (a raczej wąskością) woda, drzewa wchodzące na ścieżkę, dropy - miód.


Lubię to.

Dalej drużka się wypłaszcza, wjeżdżamy do lasu, jest pięknie, wąski singiel w ładnym czystym lesie, zakręt w lewo i wąziutki zjazd korzeniami między czymś jak jagody. Jest mokro korzenie są śliskie, trzeba uważać, ale można przy okazji zapierd*lać;) Na koniec 2 niezłe dropy. 


Uwaga schody!


Cały ten odcinek, od Stogu Izerskiego do teraz, jest jednym wielkim argumentem za sztycą myk-myk, fajnie, że ktoś to wymyślił. Wjeżdżamy w las i już płasko lecimy do Polany Izerskiej. 

Polana izerska.

Świeradów to miasteczko sanatoryjne, wieczorem starsze samce gonią starsze samiczki.

Tam obowiązkowo Chatka Górzystów, oki, naleśniki są rano do 11 i wieczorem od 17, ale jest ciasto, i to jakie. 5zł za taki kawałek to nic, 10zł za 2 kawałki też - sprawdziłem. Tu następuje zmiana planów, M zmaga się od rana z rozwolnieniem, dobre kilka razy szukała na trasie spokojnego miejsca. Jest źle, nie pomagają saszetki którymi poratowała nas Pani w Chatce, czekamy chwile i postanawiamy wracać do bazy.

Jak się nie ma naleśników to się lubi ciacho.

Najkrótsza droga to oczywiście ta przez Drwale, asfaltowy delikatny podjazd przez las. Potem zjazd, jest to niebieski szlak, najpierw asfaltowy, potem odbijamy na rozwidleniu w prawo i mamy coś nieco ciekawszego, duża prędkość kamienista (lekko) droga i plamy błota, na których łatwo wyj*bać orła.

Zielona budka, tylko gdzie lody?

Udaje się tego nie zrobić i droga znów staje się asfaltowa, długo i z górki, jest prędkość, a rozgrzane hamulce przestają hamować, kiedy widać już zabudowania Świeradowa pojawia się barierka i ostry zakręt w lewo. Jak ktoś nie leżał wyżej na błotnych plamach, może nadrobić na owej barierce, jakoś znów się udaje. Koło kościoła, przy fontannach wjeżdżamy na deptak, ulicę Sanatoryjną. M zostaje na ławce, my jedziemy w górę. Droga z centrum Świeradowa do Myśliwskiej Chaty jest czymś czego tu nie lubię. Ostro pod górę, i daleko. Jest przyjemnie ciepło, szybko robi się nieprzyjemnie gorąco. Mijamy gondole i dalej w górę, na szczycie w lewo i w dół wąskim asfaltem, przed katorgą w prawo i w dół. Zamykamy pętlę. 27km. Mało ale soczyście. Polecam. Biorę auto i jadę po Magdę. Elo!


I trasa z profilu.


Na koniec video. Przegrałem walkę z YT o lepszą jakość. Zostaje klikać w HD i oglądać z daleka. Warto usiąść wygodnie bo będzie długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz