Wtorek zaczęliśmy leniwie. Mimo budzika nastawionego na 5:30 w drogę wyruszyliśmy po 11:30 Drzemka, drzemka, drzemka...Dzień dobry TVN;), śniadanie. Dzięki wczorajszemu zaopatrzeniu dziś nie musieliśmy rano zjeżdżać do centrum. Ser z szynką i pomidorem.
Ser z szynką, ser z pomidorem?
W nocy i nad ranem padało, poczekaliśmy jeszcze aż pogoda się ustabilizuje i wystartowaliśmy. Z bazy na czarną Czerniawską Kopę mamy rzut beretem, niestety rzucać trzeba pod górę...
O co tu chodzi?
Dzisiaj znając już single zrobiliśmy mocną selekcję wybierając to co najlepsze i dodając zło tylko konieczne.
Jedziemy...
A TU JUTRO BĘDZIE MAPKA.
Czerniawska Kopa jest bardzo fajna, do tego mało kałuż nawet po mocnej ulewie. Ciekawy przebiegu ścieżek polecam czytać i patrzeć mapkę i ślad z GPS jednocześnie;) Zaczyna się od szybkiego zjazdu, potem trasa nieco się wypłaszcza, pod górkę i z górki na zmianę. Potem Rapicky
iPhone 4s biedaczki!
Okruh z długim ale przyjemnym asfaltowym podjazdem, długim jak na klimaty singltreka, gdzie kierunek jazdy w poziomie i pionie zmienia się bardzo dynamicznie) i w prawo na Okolo Medence.
Drzewa w rzędzie temu, kto nie czuje tu frajdy.
Czasem asfalt, czasem nie.
na szczęście zaraz mamy szybki zjazd do Hubertki, gdzie spotkaliśmy pierwszych na tym wyjeżdzie singlistów. Z Hubertki w lewo w zajeb*sty czarny Hejnicky hreben. Mega ścieżka, szybka, ze skałkami, ciasnymi nawrotami po bandach, no i długa, nie skażona podjazdem. 5km (a jak dodamy poprzedzający ją zjazd czerwonym do Hubertki to 6km) czystego zjazdu. Niestety, po tych 5km osiągamy najniższy dziś punkt na mapie, a dalsza część prowadzi do.. Hubertki, trzeba więc to wszystko spowrotem podjechać. Znając trasę podjazdu z poprzedniego razu dziś
E.T go home...
znaleźliśmy alternatywną drogę. Przy cmentarzu zjechalismy z singla i asfaltem skierowaliśmy się do wioski, na skrzyżowaniu w prawo i mniej wiecej ciagle prosto;) Mapa waszym przyjacielem.
Muuuuu.
Przy drodze spotkaliśmy krowy, które rozochocone naszym wzrokiem zaczęły zaloty, od końca w sumie zaczęły...Oczywiście, ten skrót nie zmniejszył nam podjazdu, ale czasowo go skrocił i uprzyjemnił bo długie podjezdzanie singlem nie jest zbyt ciekawe;)
Tak więc wróciliśmy do Hubertki gdzie chwilę odpoczelismy przed kolejnym świetnym odcinkiem jakim bez wątpienia jest Libverdska Strana:) Naszym zdaniem obie ścieżki wychodzące z Hubertki zajmują rownorzednie pierwsze miejsce wśród Smrkowych Singli. Libverdska Strana tak jak poprzednia ścieżka prowadzi nas szybkim zjazdem w dół. Tym razem jedziemy zboczem góry, skrajem lasu i między drzewami po Lewej mamy święty widok na wijacą się w dole Lazne Libverda, pastwiska oraz oczywiscie czeskie Izery.
Można powdziwiac widoki aczkolwiek nasza prędkość szybko wzrasta, a drzewa po lewej i prawej stronie ścieżki są naprawdę blisko siebie. Pierwszy raz jesteśmy tu jesienią i na trasie jest sporo liści, wygląda to ładnie, ale wymaga też ogromnego skupienia (bez liści też takie powinno być;)). Wzrasta też poziom ryzyka, pod lisciami przeciez może być wszystko, na szczęście nikt z nas nie zaliczył dziś gleby. Libverdska strana doprowadziła nas do znanej wszystkim wielkiej beczki czyli restauracji Obri Sud. Zjedzone na trasie banany i nerkowca już chyba dawno zostały zamienione w kilodzule, pozwoliliśmy sobie więc pierwszy raz zjeść coś w tym ciekawym miejscu...
Patrzcie, siedzę na rowerze. Jedną ręką.
Magda wzięła filet z ziemniakami, ja coś bardziej lokalnego: gulasz z knedlikami... Nie wiem czego bardziej żałuję, że nie wytrzymałem jeszcze trochę bez jedzenia, czy ze zapomniałem zrobić zdjęcia słusznej porcji jaką dostałem. 99koron przeliczone po zbójnickim kursie na 20zl i na moim talerzu znalazły się trzy kromki bułki bez skórki i sztuka mięsa wielkości śliwki polana sosem.
Gdzieś na szlaku.
Filet Magdy wyglądał znacznie lepiej, ale kurczak z którego pochodził nie był raczej tuczony po naszemu;) Kiedy już skończyłem opłakiwać zawartość talerza, mogliśmy skupić się na mapie i planowaniu drogi powrotnej. W tym miejscu warto nadmienić iż przy beczce spotkaliśmy kolejnych 2 rowerzystów, to już
Kierunek Nowe Mesto.
czterech w ostatnich 2 dniach;) Dalsza droga prowadziła z beczki, szosą do Nowego Mesta - miasta cyganów, tam tradycyjnie wstąpiliśmy do spożywczego w rynku gdzie, tez tradycyjnie, pani Azjatka
W Nowym Meście jeden ZAWSZE pilnuje roweru na zewnątrz. Drugi luka na niego przez sklepową witrynę.
wcisnęła nam 6 czekolad studenckich i trochę innych słodkości. Mocno nie musiała wciskać. Właściwie to wcale... Pani miała lepszy kalkulator i z 116 koron zrobiła jakieś 17zl:) A np. za Bounty i 2 wafelki kakaowe zaplacilismy bagatela 2,80zl:D
Z Nowego Mesta, wciąż asfaltem, dojechaliśmy do dolnej Czerniawy. Było już ciemno więc nie chcąc marnować czasu poradziliśmy się miejscowej kobiety o najszybsza drogę do centrum. Więcej tego nie zrobimy... Nie wiem o której byliśmy w Biedronce, ale jechać pod górę już nie
W Świeradowie miej rower zawsze na oku, Nowe Mesto jest blisko.
miałem ochoty więc zrobiliśmy trekking z rowerami i zakupami. Po drodze, powyżej gondol wyprzedził nas mężczyzna w białej bluzie, bez plecaka i latarki a ciemność była absolutna. Wyprzedził nas bez słowa i zniknął. Kiedy doszliśmy do skrzyżowania nie było go widać ani na wprost, ani w lewo gdzie skręciliśmy, po kilku krokach z naszej ścieżki odchodzi szlak w lewo do nikąd, jest to leśna trawiasta droga w górę, nią ma już tam zabudowań, nie jest to też szlak turystyczny. Poświeciłem, mężczyzna szedł po ciemku, bez plecaka... Zrobiło się dziwnie. Na kolację męczył ze Szkotami i pierwszy raz od kilkunastu miesięcy... Czipsy:)
Lejsy:D
Rozpaliliśmy też w kominku bo buty dziś nabrały trochę wody w pluskach;) Jak to się skończyło nie będę pisał, ale butów na piance nie przykładajcie zbyt blisko szyby.
Nie róbcie tego w domu.
Na szczęście wygraliśmy ze Szkotami 2:2. Btw. wiecie, że projektantem i współtwórcą Singltreka pod Smkem jest niejaki Dave? Szkot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz