piątek, 16 sierpnia 2013

Wakacje w Izerach, dzień 3 - naleśniki.

Na wtorek zaplanowaliśmy góry. Właściwie to zaplanowaliśmy naleśniki na obiad, i to zdeterminowało mocno trasę;) Rano okazało się, że M. przez noc zeszło powietrze z tyłu, trzecie łatanko,

a po nim na rozgrzewkę, skoczyliśmy z M. pod gondole po mapę okolicy i wróciliśmy niedaleko kwatery gdzie dopadł nas deszczyk. Pod drzewem zaczekaliśmy na I. i W., w tym czasie dosyć mocno się rozpadało, przeczekaliśmy ulewę pod liśćmi, co nie uchroniło nas przed zmoknięciem;) Przestało padać i od razu ruszyliśmy w górę. Droga którą wspinaliśmy się w kierunku Łącznika nosi wdzięczną nazwę Katorga. 
Rzut okiem w górę i w dół:)

Strasznie stromo, napisy na asfalcie informowały o 22%. Do tego odrazu na początku znowu się rozpadało. Prawdziwa ulewa z chwilowym drobnym
gradem, do tego wiatr. Zaiste katorga.

Początkowo jest to zielony szlak, na górze zbaczamy z niego i czarnym rowerowym dojeżdżamy do  Łącznika. Tylko mi i K. udało się całą drogę podjechać, z przerwami bo z przerwami, ale całą drogę na rowerze :D Pozostała trójka troszkę jechała, troszkę pchała rower, i tym sposobem wszyscy zdobyliśmy Łącznik (1066m n.p.m.). 
Łącznik (1066m n.p.m.)

Odpoczęliśmy na ławeczkach, niestety przemoknięte kurtki nie wyschły ani trochę a już trzeba było jechać dalej. Poprzednim razem dwa razy nie trafiliśmy w żółty szlak, Drogę Borowinową. Tym razem poszło lepiej i było nam dane zjechać tym szlakiem. Jest to coś wspaniałego. Chyba najlepszy szlak w Izerach jaki było mi dane przejechać. Na początku trochę bagienka, wpadliśmy w borowinę po łydki ale potem było już tylko lepiej. Świetny, bardzo miły dla oka, techniczny zjazd. Wąska na 30cm ścieżka w borówkach, przecinana cały czas mnóstwem korzeni i różnej wielkości kamieniami. Chwilę jechało się brzegiem "rowo-cieku". A potem już sam, czysty FUN. Jak to wygląda widać na zdjęciach:








Droga Borowinowa - początek
Droga Borowinowa - po prawej wypłukany rów, który...

można minąć bokiem lub... 

wpaść do środka:D

Jest fun?

 Jest:)



Zjazd jest długi i daje dużo frajdy, aż żal, że nie mamy żadnej kamerki. Druga część Drogi Borowinowej to droga jak na zdjęciu niżej, prowadząca prosto do Chatki Górzystów.
Widzicie ten brązowy równoległobok na zdjęciu niżej? 
To naleśnik z jagodami. Zjedliśmy po 2 sztuki (z jagodami i grzybami gdyby ktoś nie jeszcze ich nie znał;)) trochę posiedzieliśmy załataliśmy kapcia u W. i ruszyliśmy czerwonym 


przez Torfowiska Dolnej Izery w stronę osady Orle. Stamtąd Szklarską Drogą (Starą Drogą Celną), przez Rozdroże pod Cichą Równią (943m n.p.m.) dotarliśmy do starej kopalni kwarcu Stanisław, której nie daliśmy rady zobaczyć ostatnim razem. Nie byłem nigdy w kopalni i widok zrobił wrażenie. Kopalnia jest ściętym szczytem, trzeba więc było trochę popedałować pod górę. Widok na góry też niczego sobie:)
Góry... 

i moja Mamba na tle kopalni Stanisław. 
Przy kopalni znowu pojedliśmy, zaczęło się robić zimno i trochę ściemniać trzeba było się śpieszyć. Niestety aparat przestał sobie radzić w wieczornym świetle i rozładował się telefon z endomondo (resztę trasy dorysuję palcem;) - same problemy. Kopalnia znajduje się na wysokości 1084m n.p.m., zjechaliśmy trochę w dół czerwonym szlakiem i podjechaliśmy nieco więcej na Przednią Kopę (1114m n.p.m.), 


znowu w dół i znowu trochę więcej w górę na Sine Skałki (1122m n.p.m.), dalej w dół czerwonym do Rozdroża pod Kopą. Stąd w lewo Szlakiem im. Willa Ericha-Peuckerta (lub prościej Drogą Samolotową i Siną) do Chatki Górzystów. Ten żółty szlak to znowu świetny, kamienisty techniczny zjazd. Do tego całkiem długi. Znowu, mimo słabego skilla, mnóstwo frajdy.  Z Chatki do Drwali asfaltową drogą pod górę, w tym momencie już mi się odechciało i zostałem w tyle:P Z Drwali asfaltowym niebieskim do centrum Świeradowa. Na rozwidleniu asfalt skręca w lewo, a niebieski szlak zamienia się na kamienisty zjazd i odchodzi w prawo. Zjazd jest szybki, ale trzeba uważać na dziury i kamienie różnej wielkości...jeden z nich wyskoczył mi z pod koła i wygiął wózek tylnej przerzutki, 


na szczęście dało się jechać, brakowało tylko jedynki z tyłu. K. złapał snejka. Dojechaliśmy do biedronki i trzeci raz dzisiaj rozpadał się deszcz. Potencjał był na mega burzę ale skończyło się na krótkiej ulewie. Zrobiliśmy zakupy na mega jajecznicę i w całkowitych ciemnościach wczołgaliśmy się do Czerniawy Zdrój, gdzie czekała Myśliwska Chata. To był bez wątpienia bardzo męczący dzień. Dystans bite 50km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz